Przyrodnik odkrywca

#Z historii miasta

Arboretum Bramy Morawskiej

To unikalne na Górnym Śląsku zbiorowisko roślinności, a jednocześnie najmłodszy w regionie ogród botaniczny. Nosi dumną nazwę Arboretum Bramy Morawskiej, choć raciborzanie posługują się nazwą Las Obora. To dawny, średniowieczny zwierzyniec książęcy, miejsce zarezerwowane do polowań władców i ich gości. Jako że Racibórz należał dawniej do Korony Czech, a miejscowi władcy z rodu czeskich Przemyślidów używali swojego rodzimego języka, zatem i dla lasu przylgnęła nazwa Obora, czyli po czesku zwierzyniec. Dodajmy, że stawy rybne nazywano na Górnym Śląsku również z czeskiego rybniki. Stąd wzięła się nazwa sąsiedniego Rybnika, osady służebnej dla raciborskiego zamku, której zadaniem było dostarczać ryby na książęce stoły.

Dodajmy, że w czasach słowiańskich, a u Czechów do dziś, oborą zwano również otoczone polami gaje, z których pozyskiwano drewno i gdzie grzebano zmarłych. Trop ten wydaje się właściwy z racji na liczne wczesnośredniowieczne kurhany ciałopalne odkryte w Oborze podczas badań, jakie w latach 60. i 70. XX w. prowadzili tu krakowscy archeolodzy.

Las słynął ze źródlanych ujęć wyśmienitej jakości wody, które zabudowano studniami i drewnianym wodociągiem dostarczano do zamku. To na niej książęcy browar na Ostrogu, na przełomie XIX i XX w., warzył słynnego na cały Górny Śląsk pilznera mistrza Kaufmanna, rozwożonego masowo do oberż przy hutach i kopalniach, a nawet do Wrocławia. Z początku XIX w. mamy wzmiankę, że wodociąg zasilał także domy mieszczan. Browarniane źródło zabudowane studnią zachowało się do dziś, choć nie zasila ani domów, ani browaru.

W 1928 r. książę raciborski sprzedał las magistratowi raciborskiemu, zachowując jednakże prawo do czerpania wody na potrzeby zamkowego przybytku złocistego napoju. Rajcy i burmistrzowie uznali zaś, że Obora stanie się miejscem sobotnio-niedzielnego wypoczynku mieszczan. Powstałe liczne ścieżki spacerowe i restauracja leśna. Dojeżdżały tu miejskie autobusy i kolej wąskotorowa relacji Racibórz-Rudy-Gliwice.

Na 150 ha pagórkowatego terenu, rozłożonego na niewielkich wzniesieniach zachodniej krawędzi Płaskowyżu Rybnickiego (najwyższy punkt sięga 248,1 m n.p.m.), występuje siedlisko lasu mieszanego, bogatego w okazy flory za sprawą bliskości Bramy Morawskiej, przez którą migruje szereg gatunków.

Książęcy las Obora przez wieki podlegał ścisłej ochronie. Nie był intensywnie eksploatowany. Nigdy też nie został wylesiony. To sprawiło, że już w XIX w. stanowił dla nauki niemieckiej niezwykle interesującą enklawę górnośląskiej leśnej flory. Wielu wybitnych badaczy (m.in. Fieck, Schube, Pack), kusych na odkrycia rzadkich a nawet nieznanych gatunków roślin, prowadziło tu swoje badania, zostawiając ich ślady w archiwalnej literaturze przyrodniczej. Warto dodać, że kolekcja zielników Uniwersytetu Wrocławskiego obejmuje m.in. okazy rzadkich roślin zebranych w Oborze w 1830 r. Na palcach jednej ręki można policzyć w Polsce miejsca, które mają równie długą tradycję naukowych eksploracji.

Po II wojnie światowej Obora zaimponowała polskim przyrodnikom. To zauroczenie świata nauki trwa do dziś. Najpierw kompleks wszedł w skład Parku Krajobrazowego „Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich”, by w końcu, przy niemałym wsparciu Polskiej Akademii Nauk, podjąć decyzję o zorganizowaniu tu ogrodu botanicznego o nazwie Arboretum Bramy Morawskiej. Nazwa nie jest przypadkowa. Brama Morawska, czyli spłaszczenie terenu między pasmem Karpat a Sudetów, wpisuje się w pobliskie pogranicze polsko-czeskie. To tędy migrują przedstawiciele świata fauny i flory, znajdując niejednokrotnie miejsce bytowania w lesie Obora.

Zwiedzanie tworzonego arboretum (w ostatnich latach nasadzono liczne kolekcje roślin, w tym urządzono Zaczarowany ogród) ułatwiają tablice informacje ustawione wzdłuż wytyczonych ścieżek dydaktycznych. Informują dokładnie o bytujących w danym miejscu gatunkach drzew i roślin runa leśnego. Odpocząć można przy malowniczo zagospodarowanych stawach. Od wiosny do jesieni czynne jest zoo, w którym mieszkają m.in.: lamy, strusie, daniele, osły, bociany i pawie.

Miejsce, jak wiele innych w Raciborzu, owiane jest legendami. Blisko płynącego do dziś w Oborze potoku, na bagnistym terenie zwanym przez miejscowych Karczmiskiem, stał kiedyś zajazd. Pewnego razu, łasy na pieniądze arendarz, począł urządzać tu suto zakrapiane alkoholem hulanki, nie bacząc na świętość niedziel i kościelnych uroczystości. Dochodzące stąd pijackie okrzyki zagłuszały dzwony świątyń, wzywające pobożny lud na msze i nabożeństwa.

Najwyższy, jak wieść niesie, dość miał tej rozpusty. Razu pewnego więc, na Wniebowstąpienie Pańskie, taberna wraz z biesiadnikami zapadła się pod ziemię. Zostało po niej bagno, a jedynym stałym mieszkańcem lasu został oddający się nabożnej modlitwie pustelnik. Darowane przez raciborskich mieszczan pożywienie przynosił mu do eremu wierny pies. Wdzięczny anachoreta wyciągał co wieczór ogromną tubę, kierował ją w stronę miasta i mówił swoim dobrodziejom: - szczęść Boże oraz dobranoc.

Rezerwat Łężczok

Usytuowany w starorzeczu Odry na granicy miasta Raciborza oraz gminy Nędza, jedno z najcenniejszych przyrodniczo miejsc w województwie śląskim, zarządzane przez Lasy Państwowe - Nadleśnictwo Rudy Raciborskie. To dawne dobra książęce. Rezerwat zajmuje obszar ponad 400 ha zagospodarowanych w średniowieczu przez mnichów cysterskich z pobliskiego opactwa w Rudach. Do początku XIX w. dawały zakonnikom postną strawę. Objęci prawie że wegetariańską regułą zakonną braciszkowie, musieli sięgać na co dzień po ryby, których łężczokowe stawy dawały aż nadto. Jako że nie brakowało również ptactwa więc przynajmniej od XVIII w. odbywały się tu polowania. Schronieniem dla myśliwych był zbudowany w 1783 r. pałacyk, istniejący do dziś jako ruina. Po sekularyzacji konwentu rudzkiego pałacyk jak i wszystkie dobra cysterskie przeszedł we władanie rodziny von Ratibor. Na początku XX w. książę raciborski Wiktor dwukrotnie urządzał tu polowania z udziałem cesarza Wilhelma II (1906, 1910).

Polowanie z 1910 r. przeszło do annałów myślistwa. Aby monarcha wyjechał z Łężczoka zadowolony, książę zamówił w okolicznych dobrach ptactwo, które postanowiono wypuszczać z krzaków tuż pod lufę Wilhelma. Ten, jak oficjalnie podano, w ciągu około pięciu godzin efektywnego strzelania strącił z nieboskłonu aż 738 bażantów.

Tajemnicą poliszynela było wówczas kalectwo kajzera, poddające w wątpliwość autentyczność jego myśliwskich wyczynów. Jakiś czas po wyjeździe monarchy, w czasopiśmie Myślistwo w słowach i obrazach, ukazała się relacja z jego polowań na Górnym Śląsku. Jej autor ujawnił, iż podczas polowania w Łężczoku jeden z książęcych leśnych urzędników pochwalił się mu, że w Sławięcicach bażanty trzymano w koszach i jak tylko cesarz zajął stanowisko natychmiast je wypuszczono, znacznie tym samym ułatwiając Wilhelmowi zadanie. Wybuchł skandal a mimo intensywnego śledztwa księciu von Ratibor nie udało się ustalić, kto tak nierozważnie puścił parę z gęby. Zapowiedziano jednak, że na kolejne polowania fotoreporterzy nie będą już zapraszani. Obrażony cesarz nie odwiedził już dóbr raciborskich.

Był w swej historii Łężczok miejscem głośnych towarzyskich wydarzeń. Z początkiem XIX w. na polowania zaglądał tu słynny poeta Joseph von Eichendorff. Ten klasyk niemieckiego romantyzmu uwielbiał łowy, ale nie z racji możliwości zaspokojenia swojej myśliwskiej chuci, co beztroskiej, pełnej humory zabawy na świeżym powietrzu, w której ustrzelenie dorodnej zwierzyny było rzeczą najmniej ważną. Po jednym z polowań w Łężczoku na tak zwanej Kępie - jak pisał poeta - zorganizowano „solenną ucztę”, podczas której „jedzono mieszaninę z zupy, kiszki i ogórków”. Inny razem odnotował: - „następnie wielkie polowanie na kaczki i słonki na stawie Brzezina, zakończone piciem wina na grobli. Hurra, wiwat, salwy. Rzucano do góry próżną beczułkę po winie i wszyscy ją przestrzeliwali w locie”. Jak widać nie obfitość rozkładu a zawadiackie incydenty zwracały uwagę Eichendorffa.

Obecnie rezerwat obejmuje fragmentu rzadkiego w Polsce lasu łęgowego oraz naturalne stanowiska roślin i zwierząt, przede wszystkim ptaków wodnych i błotnych. Spotkamy tu m.in. dobrze zachowany las dębowo-grabowy z okazami lipy drobnolistnej; łęg wiązowo-jesionowy oraz olszowy łęg przypotokowy. W ostatnich latach Lasy Państwowe zmodernizowały stawy i groble. Powstały wyspy ptasie i stanowiska do obserwacji.

Część obszaru zajmują torfowiska, wilgotne łąki i tereny porośnięte ziołami (m.in.: śnieżyczka, cebulica dwulistna, miodunka, zawilec gajowy i żółty, kokorycz pełna i pusta, groszek wiosenny, marzanka wonna i dąbrówka rozłogowa). Wokół stawów występują rośliny błotne i szuwary trzcinowe. Dostrzec można również rośliny zakorzenione na dnie z ciekawym zespołem lilii wodnych, moczarkę kanadyjską oraz żabiściek pływający. Wiele ciekawych gatunków roślin porasta łąki wokół stawów, m.in.: storczyk szerokolistny, zimowit jesienny, kupkówka, tomka, kłosówka, koniczyna, komonica, wyka, złocień, przywrotnik, rdest wężownik, niezapominajka błotna. Flora rezerwatu obejmuje ponad w sumie 400 gatunków roślin naczyniowych, w tym 70 gatunków drzew i krzewów oraz 54 gatunki roślin zarodnikowych. Rośnie tu około 30 gatunków roślin chronionych, m.in.: wawrzynek wilczełyko, kalina koralowa, kruszyna pospolita, kłokoczka południowa, bluszcz pospolity, barwinek pospolity, śnieżyczka przebiśnieg, kruszczyk rdzawo - czerwony, marzanka wonna, konwalia majowa, salwinia pływająca, storczyk szerokolistny, rosiczka okrągłolistna i centuria pospolita.

Ciekawostką jest mięsożerny pływacz zwyczajny. Na liściach posiada drobne pułapki zasysające drobne żyjątka. Oprócz niego zaobserwowano tu jeszcze dwie inne rośliny mięsożerne - rosiczkę okrągłolistną i aldrowandę pęcherzykowatą.

Fauna Łężczoka reprezentowana jest przez wiele gatunków ryb, dziesięć gatunków płazów, gady (zaskroniec i jaszczurka zwinka), ssaki oraz ptaki reprezentowane przez 190 gatunków (m.in. orzeł bielik, bocian czarny, rybołów, bąk, kania czarna, gęś gęgawa, kormoran).

Przez rezerwat wiedzie Szlak Husarii Polskiej, jedna z najpopularniejszych, oznaczono na czerwono tras turystycznych Górnego Śląska (bierze swój początek w Będzinie i biegnie przez Gliwice, Tarnowskie Góry, Rudy i Racibórz do Krzanowic). Trzeba mieć świadomość, że nie oddaje on prawdy historycznej. Armia polska podążała w 1683 r. pod Wiedeń inną drogą - z Rud na Bogunice, Kobylę i stąd przez Racibórz na Opawę. Przez rezerwat biegnie też Aleja Dębowa i Grabowa, zaś już poza nim Aleja Lipowa i Śródpolna.

Rosną przy nich wspaniałe okazy wiekowych drzew zasługujących na miano okazów pomnikowych. Należy do nich 400-letni dąb szypułkowy z grobli stawowej, będący najstarszym i najgrubszym drzewem Raciborza, jednym z trzech najstarszych na terenie Parku Krajobrazowego „Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich”. Drzewo to jest nazywane Dębem Sobieskiego. Wysoki na 33 m ma 850 cm obwodu przy ziemi.

Z miejscem tym związanych jest kilka ponurych historii, których bohaterem jest widywany na diabelskim mostku miejscowy utoplec i wodne panny. Utoplec to mały, złośliwy krasnal z dużymi uszami, kryjący się w miejscowych stawach i w rzeczce Łęgoń. Kiedy okoliczni chłopi przychodzili przed wschodem słońca w pobliże stawów, słyszeli często wołanie o pomoc: - Chodźcie szybko, pomóżcie mi, ja się topię.

Ludzie bali się utopca. Zawsze przed pierwszymi sianokosami dziewczęta gromadnie szły do Łężczoka, nad Łęgoń i nad Odrę, by udobruchać krasnala. Jeśli pięknie śpiewały, a utoplec znalazł upodobanie w ich śmiechu, żartach i nawoływaniach, woda nie podnosiła się w stawach i rzekach, a ludzie mogli spokojnie sprzątnąć pierwszy pokos. Kiedy jednak utoplcowi nie spodobały się wstążki i wierszyki, śpiewki oraz prośby, wówczas wody piętrzyły się, przerywały śluzy i wały, zalewały pola, niszcząc trawę i zasiewy.

Bardzo lubił utoplec z Łężczoka płatać figle pijanym parobkom wracającym po północy z zabaw w karczmach. Błądzącym przez spowite ciemnościami groble pokazywał się jako mały ognik, skakał przed nimi to tu, to tam, a podchmieleni młodzieńcy myśleli, że to światło w oknie jakiegoś pobliskiego domu. Bywało, że zamieniał się w gruby patyk, który wplątywał się idącym między nogi tak, że raz po raz upadali i w żaden sposób nie mogli iść dalej. Odnotowano również, że przybierał postać olbrzymiej kuny, kładł się na kładce pomiędzy dwoma stawami i nikogo nie przepuszczał. Zwykle dopiero rankiem, już trzeźwi, zziębnięci i zmęczeni młodzieniaszkowie w końcu znajdywali drogę do domu.

Nad brzegiem stawów Łężczok, jak wieść niesie, ukazywał się też wielki czarny pies z dużymi, zielonymi oczami, świecącymi niby latarnie. Kto zbliżał się do niego, ten był zgubiony, gdyż zwierzę wciągało nieszczęśnika do wody.

Głaz narzutowy

Obiekt znajduje się na środku pl. Wolności i pochodzi z epoki lodowcowej. Jest największym spośród wszystkich głazów odnalezionych na terenie Niziny Morawskiej. Odkryto go w 1929 r. w piaskowni Popelli w Bojanowie. W 1933 r., mimo 430 ton wagi, został przetransportowany do Raciborza na obecne miejsce, wówczas pl. Adolfa Polko, zasłużonego dla Raciborza przemysłowca.

Park Zamkowy

Zajmuje obszar o powierzchni 13,6 ha porosły przez liczne okazy starodrzewia, zaś od północy obejmuje niewielki łęg nadrzeczny. Ostoja topoli czarnej, zwanej też sokorą. Zachowało się tu kilka pomnikowych okazów tego gatunku o obwodzie pnia ponad 5 metrów, co świadczy, iż drzewa mają około dwustu lat. Uwagę zwracają również dęby błotne. Na całej długości park przecięty jest trasami spacerowymi, z których rozciąga się widok na lewobrzeżny Racibórz. Od strony cmentarza żołnierzy radzieckich przy ul. Reymonta prowadzi do niego kładka nad Odrą. Na wysokości zamku znajduje się przystań.

Park im. Miasta Roth

Okazały drzewostan zajmuje obszar dawnego XIX-wiecznego cmentarza ewangelicko-katolickiego, zlikwidowanego w latach 50. XX w., oraz przedwojennego Parku Eichendorffa ze stawem gondolowym z możliwością pływania na łódkach i kajakach. Łącznie ma 5 ha powierzchni. Dawniej i dziś ulubione miejsce spacerowe raciborzan. Nad brzegiem stawu od strony ul. Bema rośnie pomnikowy cypryśnik błotny, bardzo rzadko spotykany w Polsce gatunek. Na terenie pocmentarnym można spotkać liczne odmiany bluszczów, w tym bluszcz pospolity (jego kwiatostan pojawia się późną jesienią), porastających stary drzewostan, m.in. okazałe kasztanowce.


Park kolejowy

Zajmuje obszar między ulicami: Kolejową, Sejmową a Głowackiego. Przed wojną znajdował się tu budynek raciborskiego ziemstwa. Szereg tutejszych drzew budzi zachwyt przyrodników, m.in. pomnikowe platany klonolistne, w tym jeden egzemplarz z obwodem pnia bliskim 7 metrów. Owocostan tego gatunku, to charakterystyczne owłosione orzechy.

 

do góry